Egzorcyzmy klasowe

Religia, ksiądz Mirek i „egzorcyzmy” klasowe w B2

Jak wyglądały lekcje religii wszyscy pamietamy. Odbywały sie w budynku zwanym Belwederem, który stał po drugiej stronie boiska, nieco schowany za drzewami. Były tam 4 klasy lekcyjne - 3 na parterze oraz 1 na piętrze oraz mieszkanie rodziny pana Piskulskiego, który był wówczas pracownikiem gospodarczym szkoły (czytaj woźnym). Z reguły nasze lekcje religii odbywały sie w sali B2, czyli pierwszej sali po lewej po wejsciu do budynku. Na religię uczęszczali prawie wszyscy, ale wiekszość z nas była obecna w klasie raczej tylko ciałem, niż duchem. Prawie każdy z nas wykorzystywał lekcje religii dla innych celów, aniżeli wynikałoby to z programu nauczania. Mianowicie, odbywały sie nastepujące „egzorcyzmy”:

- część z nas odrabiała zadania domowe, na które nie starczyło czasu ani sił w domu;

- część z nas powtarzała materiał z polaka, z historii, z matmy ...., szczególnie kiedy w danym dniu czekała nas klasówka albo groziło odpytywanie przy tablicy;

- część z nas zawzięcie dyskutowała między sobą na różne tematy, niezwiązane bynajmniej z religią: z Edim podyskutować można było o samochodach, muzyce i dziewczynach, z Karasiem o komputerach, koszykówce i dziewczynach, z Wojtasem o sporcie, samochodach i dziewczynach, z Maciejem o samolotach i samolotach, z Pitką o piłce nożnej, a dziewczyny dyskutowały na sobie juz znane tematy;

- część z nas wreszcie ucinała sobie drzemkę w taki sposób, aby sprawiać wrażenie, że słucha się z taką uwagą, że dla lepszego zrozumienia słów padających z ust księdza prowadzącego, trzeba zamknąć oczy:-)

Czasami bylismy proszeni (chłopcy) przez pana Piskulskiego, który był juz w podeszłym wieku, o wrzucenie węgla do piwnicy. Chętnie się na to zgadzaliśmy, tym bardziej, że czyniliśmy to w trakcie lekcji. (Węglem ogrzewany był cały Belweder za pomocą starych pieców kaflowych, które stały w każdym pomieszczeniu).

I praktycznie na niewiele zdawały sie wysiłki księdza Mirka, księdza Piotra (?) czy księdza Tadeusza. Najlepiej z nich zapamietałem księdza Mirka, który zgodził sie z nami pojechać na nasz pierwszy wyjazd integracyjny do Skorzęcina i był równym gościem. Grał z nami w siatę, tenisa stołowego oraz w szachy. Poza tym interesował się medycyną niekonwencjonalną, wschodnimi sztukami walki (aikido) oraz egzorcyzmami (jak sam mówił, chciał zostać w przeszłości egzorcystą, ale nie dane mu było.) Jego lekcje religii zapamietałem najlepiej i myslę, że wielu z nas zapamiętało Go jako człowieka przyciagającego uwagę swymi ciekawymi spostrzeżeniami i opowieściami. Najciekawsze opowieści dotyczyły oczywiście opętań, ciągnęliśmy ks. Mirka za język mocno, ale nie o wszystkim chciał nam mówić.

Poza tym świetnie zapamietałem inscenizację z drzwiami, które dla księdza były symbolem granicy między światem żywych a światem zmarłych. Ksiądz Mirek pożyczył mi kiedys swoją starą sutannę, ponieważ była mi potrzebna do inscenizacji przygotowywanej na język polski ("Krótka rozprawa między 3 osobami: Panem, Wójtem a Plebanem" M.Reja.)

Ponadto z lekcjami religii wiązały sie rekolekcje, na które uczęszczaliśmy do kościoła przy ulicy Ugory, a także to, że uzyskaliśmy zaświadczenie o ukończeniu kursu przedmałżeńskiego. Dodam jeszcze ciekawostkę, że ksiądz Mirek pisał wiersze. Podarował mi nawet jeden swój tomik na pamiątke pt. "A jednak miłość", z którego pozwolę sobie przytoczyć jeden wiersz:

Chciałbym cie nie stracić

dzieciństwo moje

tak dużo juz zgubiłem w życiu

tak często odchodzę

niebezpiecznie daleko

zbyt daleko

gdzie przez cienką ścianę

zbudowanego przeze mnie muru

mogę oglądać kraj

który nazywają nocą niemiłością światem dorosłych

kiedy będę się tam wpatrywał

zbyt długo

obudź mnie dzieciństwo moje.

(Rad)

Wyszukiwanie

© 2008 All rights reserved.